Ćpunka i dres cz.1

Była druga może trzecia w nocy. Wracałam właśnie od typa, do którego ganiam po proch, uzależniona? Tak, ćpunka… Tak. Szłam miejskim chodnikiem przy głównej. Miasto sprawiało wrażenie jak gdyby wyssano z niego całe życie, takie bezludne, odrętwiałe i oschłe. Noc była ponura i przygnębiająca. Postanowiłam że zaćpam sobie gdzieś po drodze do domu. Miałam cisk na proch. Odbiłam z głównej w boczną, ciemną i obskurną uliczkę wzdłuż, której ciągnął się duży stary blok. Wąska ulica prowadziła do blaszanych osiedlowych garaży. Po miedzy hangarami ciągła się, udeptana ścieżka, którą doprowadziła mnie do starych, popękanych betonowych płyt. Nie mam pojęcia w jakim celu służyły, w każdym bądź razie, robią teraz za posiadówę dla młodych, gdzie mogą spalić skręta czy wypić jakieś wino. Czasem tam wpadałam żeby przykurwić w kichawę, tak jak tamtej nocy.

Czytaj dalej