Ministrant i ja… cz. 1

Tegoroczną kolędę w naszym domu ksiądz zapowiedział na środę w drugim tygodniu stycznia. Kiedy mama mi o tym powiedziała, bo ja oczywiście nie byłam na mszy, przyjęłam to całkiem obojętnie, ale tylko na początku. Bardzo szybko uświadomiła mnie, że przecież ja sama mogę przyjąć księdza proboszcza, którego przecież nie widziałam jeszcze na oczy, choć w naszej parafii jest już od prawie dwóch lat. Stwierdziła, że nie opłaci jej się brać wolnego w pracy tylko z tego powodu, a tata jedzie w delegację. I tak nie miałam nic do gadania. Pomyślałam sobie – raz się żyję – ksiądz też facet, może wyciągnę od niego dodatkowy obrazek z dedykacją.

W końcu przyszła środa. Dzień wcześniej mama przygotowała pokój do przyjęcia księdza: pięknie przyszykowała stół, a pod siankiem na stole zostawiła kopertę wyjaśniając mi przy tym co dla kogo. Była dziesiąta rano, kiedy zobaczyłam za oknem dwóch ministrantów idących do domy sąsiada. Zdążyłam wykrzyknąć tylko; „Cholera jasna! Szybciej się nie dało?!” byłam jeszcze w proszku, bo całej pielgrzymki spodziewałam się dopiero kolo południa. Jak wystrzelona z procy pobiegłam do łazienki, bo przecież nie wypada do takiego gościa wyjść w obcisłym dresie. Kiedy go zdjęłam, przypomniałam sobie, że nie wzięłam nic do założenia i w bieliźnie pobiegłam na piętro do pokoju wygrzebać z szafy coś stosownego. Otworzyłam szafę i wyciągnęłam z niej pierwszą sukienkę jaka mi się nawinęła pod ręką. Znów wpadłam do łazienki jak burza i jednocześnie naciągając na siebie sukienkę tuszowałam rzęsy i poprawiałam jeszcze gdzieniegdzie odleżane od poduszki włosy. Kiedy skończyłam popatrzyłam w lustro na swoje odbicie i stwierdziłam, że w takim tempie mój wygląd to mistrzostwo świata! I dokładnie wtedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Zadowolona z siebie pomyślałam: „O jakie wyczucie!” Ale moja mina zrzedła, kiedy idąc otworzyć popatrzyłam w przedpokoju jeszcze raz w lustro: „Boże!co ja na siebie założyłam!”. Nie, żebym wyglądała źle! Wręcz przeciwnie. To była moja nowa „mała czarna”, w której tak czarowałam na ostatniej dyskotece.

 

Kiedy otworzyłam drzwi słowa „niech będzie pochwalony” zastygły mi na ustach. Zamiast księdza zobaczyłam na schodach ministranta! I to jakiego ministranta! Gdybym wiedziała, że tacy służą w naszym kościele byłabym jego (czytaj: i kościoła, i ministranta ) stała bywalczynią. Nogi się pode mną ugięły, kiedy obdarzył mnie tak cudownym uśmiechem i powiedział: „może mnie wpuścisz do domu, bo zaraz zmarzniesz, chyba,że tu mam Ci zaśpiewać kolędę. „Od Ciebie to wolałabym usłyszeć inny śpiew” pomyślałam rozmarzona. I wtedy zrozumiałam jego aluzję. Stałam przed nim w tej króciutkiej, sięgającej ledwo do polowy uda, czarnej sukience, bez ramiączek, z dość głębokim dekoltem, bez rajstop, bo z pośpiechu zapomniałam je założyć i marzłam. Lekko zmieszana zaprosiłam go więc do pokoju, pytając o drugiego kolegę, choć wcale nie życzyłam sobie, żeby się już zjawił. Wyjaśnił mi, że ten drugi czeka przed domem, żeby wskazać księdzu drogę, bo ten nie zna jeszcze mieszkańców i w tym celu zaprzągł młodego do pomocy. Streścił mi też jak wygląda ksiądz proboszcz i czego mogę się spodziewać po rozmowie z nim. Siedzieliśmy obok siebie na sofie i generalnie rozmowa dość fajnie się nam kleiła, choć minęło może pięć minut. Zdążyłam już jednak zmarznąć. Piotrek, bo tak miał na imię, zdążył to zauważyć, bo zanim się do tego przyznałam, sam zaproponował:

  • My tu gadu gadu a ty marzniesz. Może coś założysz?

Popatrzyłam na niego zmieszana, na co odparł, nieco źle mnie zrozumiawszy:

  • Tak ogólnie to mnie się podoba jak wyglądasz, nawet bardzo podoba, ale…
  • Wiem ,wiem, ale nie wiem, czy zdążę?
  • Leć śmiało, mamy jeszcze co najmniej dziesięć minut. Tam proboszcz sobie lubi posiedzieć.
  • To chodź do kuchni, weź sobie coś do picia, a ja pędzę do łazienki.

 

Wchodząc do łazienki zostawiłam jednak uchylone drzwi – standardowo z pośpiechu. Nie wzięłam sobie tego pod uwagę, że łazienka jest naprzeciwko kuchni, i mój gość siedząc i pijąc herbatę może mnie podglądać… .

Bez skrępowania zaczęłam zakładać czarną dzianinowe pończochy, w których wyglądałam bardziej uwodzicielsko niż bez nich. Najpierw prawa stopę oparłam o wannę, która znajdowała się pod ścianą, naprzeciwko drzwi. Wżęłam w obie dłonie pończochę o powoli naciągałam ją na nóżkę: najpierw stopę, łydkę, kolano i ciągnąc ją coraz wyżej, aż do samej góry uniosłam delikatnie sukienkę, aby idealnie ją naciągnąć. To samo zrobiłam z lewą nogą, odsłaniając przy tym swoje szczupłe, zgrabne uda, aż do samego ich szczytu, ujawniając krągłość pośladków. Nie zdawałam sobie sprawy, że jestem subtelnie podglądana. Piotrek nawet najmniejszym odgłosem nie zdradził swojej bliskiej obecności. Kiedy od niechcenia spojrzałam w stronę drzwi zobaczyłam go, jak wpatrywał się w moje nogi jakby był zahipnotyzowany. Nie chcąc go spłoszyć powiedziałam:

  • Chodź tu, sprawdzisz czy dobrze leżą.

 

Nie musiałam mu powtarzać. Wszedł. Uklęknął przede mną, i wiedząc, że mamy najwyżej pięć minut, od razu przeszedł do rzeczy. Byłam tak podniecona całą sytuacją, że kiedy tylko zanurzyła język w mojej szparce, od razu pociekły z niej soczki. Wirował nim we wszystkie strony i ssał delikatnie, ale i z taka zachłannością, jakby chciał wyssać ze mnie wszystkie soczki. Było mi jak w niebie. Rozkoszowałam się tymi pieszczotami, kiedy nagle przestał, wstał, rozpiął spodnie, a jego spojrzenie wszystko mi wyjaśniło. Teraz ja miałam się wykazać. Kiedy uklękłam przed nim, kontur jego nabrzmiałego penisa rysował się spod przylegających bokserek. Moje soczki zrobiły już swoje – doprowadziły go do takiego stanu, że kiedy go wyciągnęłam, to najpierw zobaczyłam, a później poczułam pod językiem każdą żyłkę na jego grubym penisie. Najpierw włożyłam go całego do buzi i przytrzymując palcami prawej dłoni przesuwałam go pieszcząc dodatkowo językiem po całej długości, od nasady, aż po główkę, z której zaczynała wyciekać słodkawa sperma. Moje usta były już tak spragnione jej smaku, że wyciągnęłam go i zwinnym języczkiem szybciutko lizałam tylko główkę, a ręką coraz szybciej przesuwałam po nim tak, że po chwili mocno wyprężył się i wtedy włożyłam go całego do buzi. Nagle poczułam ogromną ilość spermy w ustach, którą chciałam w całości połknąć, ale niestety nie udało mi się to. Jej krople wypływające z kącików zamkniętych ust, spływały po mojej szyi na odsłonięte ramiona i dekolt.

Piotrek popatrzył na mnie z widoczną satysfakcją. Nie mógł powstrzymać uśmiechu.

  • Czuję się całkiem zrelaksowany! – powiedział z zadowoleniem zapinając spodnie.
  • O to właśnie chodziło! – odparłam zmywając z siebie ślady po naszej zabawie.

Jeszcze nie zdążyłam założyć przygotowanego wcześniej sweterka, kiedy usłyszałam dzwonek.

  • Cholera ksiądz! – i obydwoje wybiegliśmy z łazienki. On do pokoju, a ja otworzyć drzwi.
  • „Niech będzie pochwalony” – grzecznie przywitałam gościa. Kiedy wprowadziłam go do pokoju i odśpiewaliśmy kolędę, Piotrek wychodząc szepnął mi do ucha:
  • Jeszcze cię odwiedzę… .

Popatrzyłam na niego z takim erotyzmem na jaki mnie było stać w tym momencie i miałam tylko nadzieję, że nie stanie się to za rok w tych samych okolicznościach.

Ku mojemu miłemu zaskoczeniu do naszego spotkania doszło dużo dużo prędzej…

CD w następnej części.

Dodaj komentarz

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>