Była druga może trzecia w nocy. Wracałam właśnie od typa, do którego ganiam po proch, uzależniona? Tak, ćpunka… Tak. Szłam miejskim chodnikiem przy głównej. Miasto sprawiało wrażenie jak gdyby wyssano z niego całe życie, takie bezludne, odrętwiałe i oschłe. Noc była ponura i przygnębiająca. Postanowiłam że zaćpam sobie gdzieś po drodze do domu. Miałam cisk na proch. Odbiłam z głównej w boczną, ciemną i obskurną uliczkę wzdłuż, której ciągnął się duży stary blok. Wąska ulica prowadziła do blaszanych osiedlowych garaży. Po miedzy hangarami ciągła się, udeptana ścieżka, którą doprowadziła mnie do starych, popękanych betonowych płyt. Nie mam pojęcia w jakim celu służyły, w każdym bądź razie, robią teraz za posiadówę dla młodych, gdzie mogą spalić skręta czy wypić jakieś wino. Czasem tam wpadałam żeby przykurwić w kichawę, tak jak tamtej nocy.
Podeszłam do jednej z płyt, wyciągałam paczkę jakąś ulotkę i dowód, z kieszeni mojej bluzy, którą miałam o dwa rozmiary za dużą. Otworzyłam srebro i wysypałam większe pół na ulotkę, dowodem urobiłam sporą krechę. Szybko jeszcze pogrzebałam w bluzie za banknotem zwinęłam w rulon nachyliłam się i zeżarłam “posiłek”. Gwałtownym ruchem wyprostowałam ciało, siorpiąc nosem. Resztę ćpania, „akcesoria” schowałam do kieszeni. Usiadłam na betonie i odpaliłam szluga. Fazy amfetaminowej jako tako nie czułam, było to kwestią prze-ćpania brałam bo musiałam brać, a nie po to żeby mieć jazdę. Miejscówka, za garażami była ogarnięta półmrokiem, przez światło ulicznej latarni, która stała na przodzie hangarów oświetlając je.
Siedziałam w ciszy, zaciągając się papierosem, kiedy nagle i nie spodziewanie dostrzegłam jakąś postać idącą w moim kierunku. Przez moment poczułam strach, który zaraz minął. Po chwili moim oczom ukazał się, facet. Był to mężczyzna około dwudziestu pięciu może dwudziestu ośmiu lat, wysoki, szczupły, ubrany był w popielate dresowe spodnie i czarną bluzę. Pomyślałam że może też wpadł coś przy kąsać, myliłam się… Siedziałam udając że chuj mnie interesuje w jakim celu przyszedł i że w ogóle tu jest. Kiedy nagle ten idiota podszedł do mnie stojąc jakieś 30cm przede mną. Podniosłam głowę i spojrzałam na niego, patrzył ze złowieszczym wyrazem mordy, uczucie strachu powróciło. Na twarzy miał około dwudniowy zarost, sporawo dobrze widocznych zmarszczek, policzki miał zapadnięte a łeb ojebany na łyso widać było że dużo ćpa, typowy osiedlowy dres.
- A co Ty tu robisz w środku nocy? Nie powinnaś spać? Spytał.
Pomyślałam sobie „a chuj go to obchodzi co tu robię i czemu kurwa nie śpię!”
- Nie mogłam zasnąć i postanowiłam zajarać na świeżym powietrzu.
Opowiedziałam, rzucając peta za siebie równocześnie wstając z płyty, dodając jeszcze:
- Będę zawijać z fartem! Podniosłam dupsko z zamiarem jak najszybszego pójścia stamtąd…
- Nie tak prędko…
Wydukał, zachodząc mi drogę. Ogarnęło mnie przerażenie. Pamiętam jak przez mgłę jak typ szybkim gestem ręki zasłonił moje usta, odwracając mnie tyłem i dociskając do siebie. Próbowałam się wyrwać uciec, rzucałam się i kopałam bez skutecznie był zbyt silny, bym mogła się w tedy uwolnić z jego uścisku i spierdolić…
- Przestań się kurwa rzucać!
Krzyknął przykładając mi coś ostrego do szyi,znieruchomiałam dysząc ciężko po nieudolnej szarpaninie. Kątem oka dostrzegłam trzymany w jego łapie, podręczny scyzoryk. Ocierając swoją zarośniętą twarz o moje policzki powiedział:
- Radzę Ci byś, była grzeczna i nie darła mordy, bo inaczej źle to się dla Ciebie skończy!
Przełknęłam ciężko ślinę, a moje ciało całe drżało z przerażenia. Napastnik schował składany nóż do kieszeni dresowych spodni i wygiął mi obie ręce w tył, wyjmując coś wyglądem zbliżonego do sznurka na bieliznę a następnie zaczął mocno owijać go wokół moich nadgarstków. Stałam jak by z mojego ciała wyrwała się dusza pozostawiając przesiąknięte paniką ciało, patrząc zaćpanym wzrokiem w niekończącą się czerń. Dres zaczął wsuwać mi ręce pod bluzę, pod którą nie miałam nic, był w tedy środek lata więc noce były ciepłe, a staniki nosiłam rzadko w sumie to w ogóle, ze względu na mały biust.
Złapał rękoma małe piersi, które miętosił i ściskał energicznie, tarmosząc i ciągnąc sterczące twarde sutki. Ku memu zdziwieniu obleciały całą mnie dreszcze podniety. Mężczyzna pocierał swoją twarz o moją szyje, policzki i włosy. Sapał przy tym jak bydle. Mimowolnie zajęczałam. W tamtej chwili, zaczęłam sobie uświadamiać, że to mnie kręci. Dresiarz szybkim ruchem wyciągnął jedną rękę spod bluzy, kładąc ją na moim kroczu. Odczuwałam coraz większą przyjemność, kiedy jeździł szybkimi ruchami swą męską dłonią po moim kroczu i mocno je ściskał . Gorączkowo zabierał się do rozpinania moich jeansów, nawet nie wiem kiedy zsunął je do kolan. Bezlitośnie powalił mnie na ziemie, upadłam ryjąc mordą o ziemię, moje ciało przeszyły bóle spowodowane upadkiem.
Leżałam jak szmata na udeptanej ziemi, bluza osunęła się powodując, roznegliżowanie większej części moich pleców. Gwałciciel pochylił się i zdarł brutalnie moje gacie odrzucając je za siebie, następnie złapał obiema dłońmi za sznurki stringów szarpiąc nerwowo w dół, w skutek czego rozdarły się zanim zdążył mi je zsunąć, strzępy mojej bielizny pierdolnął gdzieś, w okolicy jeansów. Leżałam prawie naga, mając skrępowane ręce, napastnik złapał mocno za uda rozstawiając je szeroko na boki, mówiąc:
- Teraz zafunduję Ci prawdziwą jazdę laleczko,
Nie odczuwałam wtedy już żadnego strachu, byłam przesiąknięta nienaturalnym podcienieniem. Dresik klękną przed cipą jak grzesznik przed spowiednikiem. Nerwowo wyczekiwałam momentu aż wślizgnie się w cipkę. I naglę poczułam, poczułam jak pomiędzy wary sromowe wbił się gruby i nabrzmiały fiut, który przenikał w głąb mojej szpary. Wyprostowane ręce oparte maił o ziemie, dresy wraz z slipami zsunięte miał chyba do kolanach?, ale nie pamiętam dokładnie wskutek rozkoszy zmieszanej z prochem w moich żyłach. Posuwał mnie mocnymi i szybkim ruchami dociskając chuja jak najgłębiej przy czym, sprawiał przyjemne katusze ciasnej myszce. Na karku czułam gorący i nierówny oddech mężczyzny, a w uszach dudniło mi i wyłącznie jego wycie.
Policzkiem tarłam o podłoże a kolanami formowałam doły, pojękując od czas do czasu. Upłynął może niecały kwadrans, jak członek przemieścił się ze szpary w odbyt. Tego przechodzącego mnie bólu dupska i zarazem dostarczającego przy tym innego rodzaju przyjemności, nie zapomnę nigdy. Podczas zapinania w dupę, jego łapska brutalnie zaciskały pośladki, które obdarowywał bezlitosnymi ciosami.
cd. w kolejnej części
Autor: KOSTUCHA
Super !!! CZEKAM NA KOLEJNĄ CZĘŚĆ !!!!! <3